(Nie)zależność

Kilka dni temu, dokładnie w środę, kolejną odsłonę swojego jubileuszu obchodził „Głos Milicza”. Przed rokiem, w maju, gazeta świętowała swoje 20-lecie, a w mijającym tygodniu wydanie 1000. numeru pisma. Z tej okazji postanowiłem wysłać do redakcji list, który nie został jednak opublikowany. Dotyczył on tzw. niezależności prasy. Chyba był zbyt ostry, bo nie ukazał się w druku. Płakać nie będę. Zainteresowani mogą go przeczytać poniżej.

Na tysięczny numer

Okolicznościowa grafika Głosu Milicza
Okolicznościowa grafika Głosu Milicza

„Głos Milicza” ma już ponad 20 lat. To piękny wiek jak dla lokalnej gazety, działającej na, nie ukrywajmy, ciężkim rynku. Nie chodzi tu o rynek medialny, bo ten stale ewoluuje i zmienia się niczym osoby na fotelach włodarzy. Chodzi przede wszystkim o rynek reklamowy, który generuje zyski i umożliwia działalność gazety.

Nie da się ukryć, że „Głos Milicza” ma tutaj spory kapitał, któremu nie podołały inne, funkcjonujące w minionych latach tytuły. Zarówno prywatne, takie jak wydawana przez braci Lechów „Gazeta Milicka”, siostrzana wersja gazety z powiatu trzebnickiego czyli „NOWa Gazeta Milicka”, a także założona przez byłe redaktorki „Głosu” – „Panorama Milicka”. Sztuka ta nie powiodła się też prasie samorządowej, począwszy od „Kroków”, przez „Milicki Informator Samorządowy”, „Kurier Milicki” po „Tygodnik Milicki”.

Jubileusz 20-lecia gazety, jak i tysięcznego jej wydania, skłania do refleksji nad tym, co towarzyszyło założycielom „Głosu Milicza” w 1995 r. We wstępniaku do pierwszego numeru Redakcja podkreślała, że silniejsza od niepewności przy tworzeniu gazety była potrzeba mówienia o tym, co dręczy mieszkańców gmin Cieszków, Krośnice i Milicz, „Tym właśnie chcemy być – Waszą niezależną lokalną gazetą. Rzetelnie informować o gminnej polityce, interesująco pisać o problemach społecznych, pomagać i radzić, bawić i budzić refleksję”.

Tutaj dochodzimy do clou sprawy, którym jest stwierdzenie „niezależną lokalną gazetą”. Na tak trudnym rynku, jak rynek milicki, ciężko jest mówić o byciu niezależnym. Gdy gazeta zaatakuje władze, ta wycofa jej płatne publikacje i przetargi. Gdy narazi się księżom, usłyszy ripostę z kościelnych ambon. Kiedy krytykę przeczytają przedsiębiorcy, odwrócą się od tytułu i przestaną go kupować. A na tym ucierpi kieszeń właścicieli gazety.

W tej sytuacji Redakcja musi znaleźć takie rozwiązanie, które pozwoli jej stabilnie funkcjonować. Wbrew pozorom, jest to bardzo trudne zadanie. Dlatego sugerowałbym Redakcji odsunięcie się od pojęcia „niezależności” czy obiektywizmu, gdyż są one jedynie suchym, wręcz życzeniowym, stwierdzeniem. Nie ma ludzi, gazet czy w ogóle mediów obiektywnych, bo każdy z nas ma swoje zdanie na poszczególne kwestie. O wiele ważniejsza w pracy dziennikarzy jest rzetelność, o której mówiliście ponad 20 lat temu zakładając „Głos Milicza”. Można być od kogoś mniej lub bardziej zależnym, jednak zawsze trzeba być rzetelnym. Tej właśnie rzetelności, dziennikarzom i wydawcom „Głosu Milicza” na kolejne tygodnie, miesiące i lata pracy życzę.

 

1 komentarz do “(Nie)zależność

  1. Niezależność tej gazety, to tylko w nazwie. Pisanie pod swoich od zawsze. Wytykanie błędów tylko tym „drugim”…
    Nie kupuje tego szmatławca od kilku lat 🙂

    A Ty pisz tu dalej jak należy i jak jest w rzeczywistości. Miło będzie poczytać prawdę.

    Polubienie

Dodaj komentarz